Dla ludzi, którzy czytać nie mają w zwyczaju, zaliczanie sprawdzianów z lektur, albo choćby omawianie ich na lekcjach polskiego w szkole, było prawdziwą mordęgą. Z kolei od ludzi, którzy lubią dobrą lekturę od zawsze, rzadko można dowiedzieć, iż do książek zachęciły ich książki ze spisu lektur. Najczęściej to bajki czytane głośno w rodzinnym domu inspirują maluchów do późniejszego sięgania po następne teksty samodzielnie. Czy w takiej sytuacji rozpiska lektur szkolnych jest najzwyczajniej w świecie od dawna nieprzystosowana do XXI wieku? Czy lektury z listy powinny tylko pobudzać do czytania oraz sprawiać radość maluchom?